Przejdź do głównej zawartości

Ampułki wzmacniające Joanna Rzepa

We wtorek dotarł do mnie aparat (niedługo zacznę pewnie wstawiać zdjęcia robione moim cudownym canonem) i od tego dnia jestem jeszcze bardziej szczęśliwa. :D Teraz żyję tylko zdjęciami i robieniem prezentu na urodziny kogoś wyjątkowego (nie, nie mojego chłopaka), kurczę, kurczę, wszystko jest takie fajne ostatnio. :D

Wracając do tematu, dzisiaj mam dla Was recenzję wcierki Joanna Rzepa, o której ciężko było mi wyrobić sobie opinię.








Oprócz tego, że na szklane ampułki przyjemnie się patrzy, nie mam nic dobrego do powiedzenia na temat opakowania. Łatwo je zniszczyć i czasami trudno otworzyć (osobiście dosyć poważnie pocięłam sobie rękę). Dodatkowo tych ampułem jest 7, więc można zrobić sobie krzywdę kilka razy. Nie bardzo rozumiem skąd pomysł na takie a nie inne opakowanie.






Jest nieprzyjemny, ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić. Do tej pory miałam tylko inną wcierkę z rzepą i ich zapach nie jest podobny, Joanna Rzepa jest bardziej znośna od Seboravitu.






Wydajność jest średnia, jedno opakowanie (70 ml) wystarcza na kilkanaście użyć, nie jest źle. Wcierka jest trochę gęstsza od innych kosmetyków tego typu, w ampułce pływa też coś w rodzaju osadu (nie widać tego na skalpie).






Tutaj spore zaskoczenie. W Naturze widziałam tę wcierkę za około 20 złotych a w Astorze za 13, mimo, że nie było promocji. Więc zdecydowanie polecam szukanie jej w tej drugiej drogerii. Mimo wszystko można dostać wiele wcierek w sporo niższej cenie, 13 złotych wzwyż za 70ml wcierki to dużo w porównaniu z np. wodą brzozową Kulpol (5 złotych za 125 ml).






Nie umiałam określić działania przez kilka tygodni. Po zużyciu dwóch opakowań cośtam udało mi się określić. Przede wszystkim wcierka nie podrażnia skalpu jeśli nie używa się jej zbyt często (nakładałam ją na skalp co 2,3 dni) i trochę przedłuża świeżość jeśli używa się jej przed myciem, jest to jednak nieznacząca różnica. Można używać jej po myciu bo wtedy nie obciąża, a wręcz odświeża. "Dzięki" przygodzie z szamponem na łopianowym propolisie miałam okazję sprawdzić jak radzi sobie z łupieżem i swędzeniem: skalp faktycznie jest ukojony a łupież znika, ale powoli. Teraz już całkiem z nim sobie poradziłam a wystarczyło zmienić szampon, to był o wiele lepszy sposób niż ta wcierka... Jedyne co naprawdę jest zaletą tej wcierki to znaczne ograniczenie wypadania. 
Podsumowując, jeśli ma się problemy z wypadaniem warto po nią sięgnąć, ale w innym wypadku nie ma na co zwracać uwagi...

Komentarze

  1. Jaki masz model Canona i jaki obiektyw? ;)

    Nigdy nie rozumiałam tych szklanych opakowań. Wcierki i lekarstwa... Ma być bardziej poważnie, rytualnie, takie otwieranie? Ech. Szczelnie zamknąć produkt można na parę innych sposobów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, że Ci się udało spełnić marzenie:)) nigdy nie używałam żadnych ampułek, ciekawa forma:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A to szkoda, myślałam, że przyspiesza porost :(

    OdpowiedzUsuń
  4. W takim razie nie są dla mnie.
    Ostatnio wypadanie jest u mnie całe szczęście w normie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja słyszałam,że ampułki placenta są dobre

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytając Twoją opinię sądzę, że po tą kurację nie sięgnę. Od wcierek oczekuję bowiem szybszego wzrostu włosów.

    OdpowiedzUsuń
  7. W naturze są naprawdę drogie, sama na nie poluję od dawna, bo tylko tam są jeśli chodzi o moje miasto, ale szkoda mi wydać na nie aż 20 złotych..

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ogranicza wypadanie to koniecznie muszę ją wypróbować! ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja na szczęście uporałam się ostatnio z wypadaniem włosów ;) ale gdyby kiedyś dalej to wróciło to z pewnością sięgnę po te ampułki ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A mi one totalnie nie podpasowały ;/ Nie robiły nic oprócz przesuszania moich włosów

    OdpowiedzUsuń
  11. Hymm, nie bardzo mnie przekonał ten post ;) chyba zostanę przy jantarze

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj rodem iście z dawki kortykosteroidów! ;) 500 j.a. I jest w sam raz. Jak trzymałem u Ciebie te ampułki w ręce to miałem dziwne wrażenie, że to szybko się rozleci... ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Włosy cieniowane czy ścięte na prosto?

Wymyśliłam sobie, że chcę mieć włosy ścięte na prosto, bo chcę, by optycznie było ich więcej na końcu oraz by było mi łatwiej podcinać końcówki. Nie jest to jednak zbyt dobry pomysł, bo włosy bliżej twarzy mają skłonność do silnego falowania. Tak więc włosy ścięte prosto na mokro, po wyschnięciu będą dalej różnej długości. Tak czy inaczej, nie wygląda na to, bym miała zmienić zdanie. Co można powiedzieć o włosach wycieniowanych? Zdecydowanie trudniej jest je podcinać, a gdy się tego nie zrobi, lub zrobi się niezbyt dokładnie, zniszczone końcówki będą sprawiały, że włosy będą wyglądały na zniszczone na całej długości. Takie cięcie sprawdza się przy włosach gęstych, lub falowanych/kręconych , przy ścięciu na prostu takie włosy nie będą się dobrze układać. Odpowiednie cieniowanie może poprawić skręt, nadać fryzurze objętości i lekkości , nieumiejętnie wykonane sprawi, że włosy będą wyglądały na rzadsze .  Ścięcie na prosto jest z kolei doskonałe dla włosów prostych i rzadkich/

Farbowanie tonerem + recenzja toneru Crazy Color by Renbow

W kwietniu ubiegłego roku rozjaśniłam końce włosów(całych było mi szkoda) by móc farbować je tonerem. Wybór padł na kolor różowy. Po wakacjach przestałam go używać, a ponieważ niedługo skończy się jego termin ważności a ja dalej nie lubię naturalnych kolorów włosów, postanowiłam go znowu używać. Koloryzacja tonerem powinna wyglądać tak: na umyte, osuszone ręcznikiem włosy nakładamy toner i wcieramy go we włosy, trzymamy na nich około 15 minut i spłukujemy, nie nakładamy już odżywki. Ciemne włosy koniecznie muszą być uprzednio rozjaśnione, w przeciwnym razie kolor będzie niewidoczny. Tym razem użyłam tonera nieco inaczej; zmieszałam go z odżywką w proporcjach 2:1 i nałożyłam na włosy tak jak zwykle samą odżywkę, potem trzymałam mieszankę pod czepkiem i ręcznikiem jakieś 20 minut. Odkąd stałam się włosomaniaczką, nie wyobrażam sobie, bym nie nałożyła odżywki po farbowaniu tonerem. Mieszanka toneru Crazy Color no. 42 + odżywki Garnier Karite i Avokado Byłam ciekawa, czy to będz

Ciąć czy nie ciąć?

Dzisiejszy post będzie luźniejszy, chcę rozważyć opcję ścięcia włosów do ramion. Są suche, zniszczone, szorstkie po rozjaśnianiu. Tych najbardziej zniszczonych partii chciałabym się szybko pozbyć, ale mogłabym tego potem żałować. Jestem niemal pewna, że nie zetnę włosów, ale może jednak zmienię zdanie. Za cięciem: włosy były by zdrowe, pozbyłabym się wszystkich najbardziej zniszczonych włosów i rozdwojonych końcówek kiedy miałam ostatnio włosy do ramion wydawało mi się, że taka długość bardziej mi pasuje włosy byłyby gęstsze na końcach, nie zwisałyby smętnie Przeciw cięciu: z dłuższymi włosami czuję się bardziej kobieco, jestem bardziej pewna siebie zakładam, że żałowałabym skrócenia włosów Co wybrałybyście na moim miejcu? Włosy krótkie czy długie?