Przejdź do głównej zawartości

Maska Joanna Naturia z miodem i cytryną

Mam ostatnio jakieś szczęście do masek, jestem zadowolona z każdej, której użyję. Ta również przypadła mi do gustu i jest jedną z dwóch, do której będę czasami wracać.





Jest zrobione z twardego, przezroczystego plastiku. Można zobaczyć ile jeszcze zostało maski, bez jej otwierania. Samo otwieranie i zamykanie jest bardzo łatwe, wystarczy lekko (naprawdę bardzo lekko) odkręcić wieczko. Etykieta nie jest podatna na wilgoć, więc nie odkleja się.



Jeśli ktoś nie lubi słodkich zapachów, może szybko zacząć się nim męczyć. Tym bardziej, że jest on dosyć intensywny. Faktycznie pachnie troszkę cytryną, ale zdecydowanie bardziej miodem. Czasami utrzymuje się na włosach nawet do dwóch dni po myciu, czasami w ogóle go nie czuć. 



Maska jest na tyle gęsta, że nie spływa z dłoni ani z włosów, ale jednocześnie na tyle rzadka, że łatwo ją rozprowadzić. Dla mnie - konsystencja  idealna. Myślę, że cało opakowanie wystarczyłoby mi na 2 miesiące, przy niezbyt oszczędnym używaniu co 4 dni (używałam ją z taką częstotliwością przez cały luty i zużyłam mniej więcej połowę).



Widziałam ją tylko w sieciach drogerii Astor. Cena to nieco ponad 7 zł za 250 ml. Warto zwrócić uwagę na to, że kosztuje znacznie mniej od większości drogeryjnych masek, a jest jej więcej.



Wydaje mi się, że już podczas jej nakładania widać, że włosy będą o wiele bardziej gładkie. I faktycznie tak jest. Są wręcz śliskie, nawet na końcach, a biorąc pod uwagę stan moich końcówek - to naprawdę wielki wyczyn. Włosy są też o wiele bardziej błyszczące. Wyglądają po prostu o wiele lepiej i są przyjemniejsze w dotyku, choć jest w tym napewno zasługa silikonów, które ta maska zawiera.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włosy cieniowane czy ścięte na prosto?

Wymyśliłam sobie, że chcę mieć włosy ścięte na prosto, bo chcę, by optycznie było ich więcej na końcu oraz by było mi łatwiej podcinać końcówki. Nie jest to jednak zbyt dobry pomysł, bo włosy bliżej twarzy mają skłonność do silnego falowania. Tak więc włosy ścięte prosto na mokro, po wyschnięciu będą dalej różnej długości. Tak czy inaczej, nie wygląda na to, bym miała zmienić zdanie. Co można powiedzieć o włosach wycieniowanych? Zdecydowanie trudniej jest je podcinać, a gdy się tego nie zrobi, lub zrobi się niezbyt dokładnie, zniszczone końcówki będą sprawiały, że włosy będą wyglądały na zniszczone na całej długości. Takie cięcie sprawdza się przy włosach gęstych, lub falowanych/kręconych , przy ścięciu na prostu takie włosy nie będą się dobrze układać. Odpowiednie cieniowanie może poprawić skręt, nadać fryzurze objętości i lekkości , nieumiejętnie wykonane sprawi, że włosy będą wyglądały na rzadsze .  Ścięcie na prosto jest z kolei doskonałe dla włosów prostych i rzadkich/

Farbowanie tonerem + recenzja toneru Crazy Color by Renbow

W kwietniu ubiegłego roku rozjaśniłam końce włosów(całych było mi szkoda) by móc farbować je tonerem. Wybór padł na kolor różowy. Po wakacjach przestałam go używać, a ponieważ niedługo skończy się jego termin ważności a ja dalej nie lubię naturalnych kolorów włosów, postanowiłam go znowu używać. Koloryzacja tonerem powinna wyglądać tak: na umyte, osuszone ręcznikiem włosy nakładamy toner i wcieramy go we włosy, trzymamy na nich około 15 minut i spłukujemy, nie nakładamy już odżywki. Ciemne włosy koniecznie muszą być uprzednio rozjaśnione, w przeciwnym razie kolor będzie niewidoczny. Tym razem użyłam tonera nieco inaczej; zmieszałam go z odżywką w proporcjach 2:1 i nałożyłam na włosy tak jak zwykle samą odżywkę, potem trzymałam mieszankę pod czepkiem i ręcznikiem jakieś 20 minut. Odkąd stałam się włosomaniaczką, nie wyobrażam sobie, bym nie nałożyła odżywki po farbowaniu tonerem. Mieszanka toneru Crazy Color no. 42 + odżywki Garnier Karite i Avokado Byłam ciekawa, czy to będz

Moja włosowa historia

Pokażę Wam jak bardzo zniszczyłam sobie włosy w przeciągu zaledwie paru lat... Zanim zaczęłam przeprowadzać na nich różne eksperymenty, sama lub z "pomocą" koleżanki, były o wiele zdrowsze i ładniejsze. Prostowałam je zaledwie kilkanaście razy w swoim życiu, za to kilka koloryzacji w tym rozjaśnianie zrobiło z nich siano. Jako dziecko nie miałam wpływu na to, co się dzieje z moimi włosami, raz tylko uparłam się, że chcę je ściąć. Było to po I Komunii Świętej, mama ścięła mi włosy do ramion a wcześniej sięgały pasa. Do mniej więcej 12 roku życia używałam jedynie drogeryjnych szamponów i niczego więcej, mimo tego włosy były bardzo zdrowe i błyszczące, nawet dosyć gęste. Najstarsze zdjęcie jakie znalazłam, miałam jakieś 10 lat Włosy podcinała mi mama nie częściej niż raz w roku, pilnowała, bym nie używała suszarki i na tym się kończyło, jedynie parę razy byłam u fryzjera, np po to, by ściąć grzywkę. Żadnych ewolucji mniejszych czy większych na głowie nie miałam.