Dziś drugi raz napiszę o silikonach (pierwszy post o nich tutaj), tym razem z mojego punktu widzenia. Napiszę, gdzie moim zdaniem powinny się znajdować i w jakich produktach wolę ich unikać.
Ostatnio głośno jest o pielęgnacji bezsilikonowej, na opakowaniach kosmetyków coraz częściej można zobaczyć napis "bez silikonów". Nie zawsze warto podążać za modą i unikać czegoś, bo inni unikają.
Silikony w szamponach - uważam, że w tych kosmetykach nie powinno ich być, a przynajmniej w większości. Mało osób ma aż tak zniszczone włosy by musieć to tuszować, tym bardziej przy skórze głowy, a przecież tam nakładamy szampon. Jeśli po użyciu szamponu bez silikonów nie mamy problemów z rozczesaniem włosów, to korzystajmy z tego, ponieważ jest to substancja, która lubi się nadbudowywać, a możemy tego uniknąć. Co innego, gdy mamy włosy na całej długości suche i zniszczone, a bez silikonów rozczesywanie sprawia problemy.
Silikony w odżywkach i maskach - tutaj według mnie są dopuszczalne, lecz polecam je tylko osobom o suchych, zniszczonych włosach. Sama mam teraz większe problemy z rozczesaniem włosów, ponieważ i szampon i odżywka/maska, których aktualnie używam nie mają silikonów, a przy włosach, które są w takim stanie jak moje, silikony się przydają (lecz nie przy skórze głowy!). Taką odżywkę najlepiej nakładać od połowy długości włosów.
Silikony w produktach do końcówek - jeśli chodzi o zabezpieczanie końców, jestem jak najbardziej za silikonami. Chronią je przed urazami mechanicznymi, a także intensywnie wygładzają, co końcówkom szczególnie się przydaje. Poza tym, pielęgnacja bezsilikonowa nie nadaje się dla większości z nas (mało osób ma na tyle zdrowe włosy). Wtedy, przy włosach, które nie są w złym stanie, ale również nie są szczególnie zdrowe, można zrezygnować z silikonów w szamponach i odżywkach, ale pozostać przy zabezpieczaniu silikonami końców.
Należy pamiętać, że silikony trzeba co jakiś czas (raz na tydzien lub dwa) usuwać co jakiś czas z włosów, by nienadbudowały się. Do tego posłuży szampon z SLES, oczywiście bez silikonów.
Ostatnio głośno jest o pielęgnacji bezsilikonowej, na opakowaniach kosmetyków coraz częściej można zobaczyć napis "bez silikonów". Nie zawsze warto podążać za modą i unikać czegoś, bo inni unikają.
Silikony w szamponach - uważam, że w tych kosmetykach nie powinno ich być, a przynajmniej w większości. Mało osób ma aż tak zniszczone włosy by musieć to tuszować, tym bardziej przy skórze głowy, a przecież tam nakładamy szampon. Jeśli po użyciu szamponu bez silikonów nie mamy problemów z rozczesaniem włosów, to korzystajmy z tego, ponieważ jest to substancja, która lubi się nadbudowywać, a możemy tego uniknąć. Co innego, gdy mamy włosy na całej długości suche i zniszczone, a bez silikonów rozczesywanie sprawia problemy.
Silikony w odżywkach i maskach - tutaj według mnie są dopuszczalne, lecz polecam je tylko osobom o suchych, zniszczonych włosach. Sama mam teraz większe problemy z rozczesaniem włosów, ponieważ i szampon i odżywka/maska, których aktualnie używam nie mają silikonów, a przy włosach, które są w takim stanie jak moje, silikony się przydają (lecz nie przy skórze głowy!). Taką odżywkę najlepiej nakładać od połowy długości włosów.
Silikony w produktach do końcówek - jeśli chodzi o zabezpieczanie końców, jestem jak najbardziej za silikonami. Chronią je przed urazami mechanicznymi, a także intensywnie wygładzają, co końcówkom szczególnie się przydaje. Poza tym, pielęgnacja bezsilikonowa nie nadaje się dla większości z nas (mało osób ma na tyle zdrowe włosy). Wtedy, przy włosach, które nie są w złym stanie, ale również nie są szczególnie zdrowe, można zrezygnować z silikonów w szamponach i odżywkach, ale pozostać przy zabezpieczaniu silikonami końców.
Należy pamiętać, że silikony trzeba co jakiś czas (raz na tydzien lub dwa) usuwać co jakiś czas z włosów, by nienadbudowały się. Do tego posłuży szampon z SLES, oczywiście bez silikonów.
Komentarze
Prześlij komentarz